niedziela, 8 października 2017

Q&A #1: o wombacie słów jeszcze kilka

Tak się złożyło, że poszłam za trendami i założyłam sobie konto na sarahah. I właśnie tam otrzymałam dwa, dla mnie dość ciekawe pytania. Stwierdziłam, że warto byłoby na nie odpowiedzieć. Jednak nie jednym zdaniem na snapie (którego z resztą praktycznie wcale nie używam), a szerzej i konkretniej. Padło więc, aby umieścić to wszystko tu, na blogu, jako Q&A. W takiej trochę mini wersji, jednak jeśli jeszcze kiedyś warte uwagi pytania się pojawią, to można pomyśleć nad kolejnym, być może już dłuższym tego typu postem. ;)

***

Od razu, na dzień dobry, zaczynamy z grubej rury.

Nie, nie jestem pewna. Ale tak samo, nie byłabym pewna czy poradzę sobie z borderem, chihuahuą czy buldogiem angielskim. Dlaczego? Bo każdy pies, niezależnie od rasy, pozostaje żywym stworzeniem. I niczego nie można być przy nich pewnym. Zdrowie, eksterier, charakter - tu wszystkiego trzeba się spodziewać, nawet przy rasowym psie (jednak w takim przypadku, zakres zaskoczeń jest znacznie mniejszy). Nico mnie nauczył, żeby nie przesadzić z pewnością siebie przy braniu szczeniaczka. ;) Można uważać, że wie się wszystko, że wszystko zrobi się najlepiej, a efektem będzie perfekcyjny, idealny piesek. A można podejść do sprawy z nieco większą pokorą, jednak nie gubiąc zupełnie pewności siebie w swoich decyzjach. Każdy wybiera własną drogę, każdy robi to co uważa za słuszne, każdy sam zostanie za to prędzej czy później rozliczony.

Tak jak napisałam wyżej nie jestem pewna, że sobie poradzę. Nie obiecam Wam tu teraz, że Ayo będzie psem życiowo-sportowo-wystawowym bez ani jednej skazy. Jednocześnie nie widzę jednak powodu, dlaczego miałabym sobie nie poradzić? Na ten moment, uważam iż radzę sobie nienajgorzej. Efekty moich obecnych działań i tak ostatecznie będzie można ocenić dopiero, gdy Czarna już rzeczywiście będzie w miarę uformowanym pieskiem, a nie paputem. I sama również to wtedy zrobię. Na razie mogę się tylko wypowiadać o stanie obecnym, z którego jestem na prawdę zadowolona i uważam, że nie mam wielkich powodów do narzekań. A jak się to wszystko potoczy i czy poradziłam sobie z kelpie... to zobaczymy.

***

Dobrze, więc rozsiądźcie się wygodnie, zróbcie sobie herbatkę, bo czeka Was teraz opowieść pod tytułem Dlaczego Ayo to Ayo? :)

Pierwsze, lepszej jakości zdjęcia maluchów były dostępne, gdy miały zaledwie kilka dni. Przeglądałam jedno po drugim, najwięcej czasu poświęcając oczywiście damskiej części towarzystwa. Zdjęcie fioletowej i białej dziewczynki dość szybko przełączyłam. Przy niebieskiej zostałam na dłuższą chwilę. Po prostu gapiłam się w monitor i jakoś nie chciałam oglądać następnych zdjęć. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale tak to wyglądało.

Miałam możliwość odwiedzenia wombacików, gdy te miały zaledwie tydzień. Wtedy zaczęła się moja znajomość z Magiczną Siódemką. Głaskałam te małe kluski, obserwowałam, brałam na ręce. I znowu niebieska była tą, która przyciągała. To ją najdłużej miałam na rękach, to ona była na nich najspokojniejsza. Reszta wierciła się, ewentualnie darła papę. Ona nie. Zdjęcia, które wstawiłam na swojego facebooka były właśnie z tamtego dnia.

Późniejsze spotkania tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że to jest właśnie moja Ayo. Na bieżąco miałam dostęp do informacji co u maluchów, jakie są, jak się rozwijają. Widziałam filmiki i raport z testów przeprowadzanych przez Panią Mrzewińską. Niebieska to była właśnie TA i koniec, kropka. Po prostu wszystko mi pasowało, nie widziałam powodów, żeby zmienić swoją decyzję i wziąć jedną z jej sióstr. Swoje zrobił też fakt, iż miot ogólnie był, z resztą nadal jest, bardzo wyrównany.

Jasne, że w tym wszystkim ważny jest rozsądek, przemyślane decyzje. Ale czasami warto dać dojść sercu do głosu. Ja tak zrobiłam, na tą chwilę mówię - nie żałuję. I szczerze mówiąc, wątpię że z czasem usłyszycie inną odpowiedź.

***

To by było tyle na dziś. Jesteście chętni na następne Q&A, albo korci Was zadanie jakiegoś pytania, jednak wolelibyście zrobić to anonimowo? To zapraszamy do linku podanego na samym początku postu. Wyżywajcie się do woli. :)

Pozdrawiamy
Power Team

2 komentarze:

  1. Kelpik to nadal przede wszystkim pies, jak każdy inny, więc nie rozumiem, dlaczego akurat z psem tej rasy miałabyś sobie nie poradzić. Jeśli będziesz poprawnie odczytywać sygnały, które wysyła Ci Ayo i będziesz reagować to sobie poradzisz. Ja w Was wierzę.
    Ja też poszłam za głosem serca i była to najlepsza decyzja w życiu. Od samego początku miałam super relację, mimo późniejszych niepowodzeń.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dasz sobie radę :) Jestem pewny, że będziecie stanowić zgraną rodzinkę :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń